Sir Ken Robinson był rozpoznawanym na świecie liderem w dziedzinie rozwoju kreatywności, innowacyjności i zasobów ludzkich. Współpracował z rządami państw w krajach Europy i Azji, z międzynarodowymi agencjami, firmami z Fortune 500, narodowym i stanowym systemem edukacji, organizacjami non-profit i z niektórymi wiodącymi światowymi organizacjami kulturowymi, takimi jak Komisja Europejska, UNESCO, Rada Europy i wiele innych. W 2003 roku został nobilitowany przez Królową Elżbietę II za wkład w dziedziny kreatywności, edukacji i sztuki,. W 2005 roku został ogłoszony jednym z "Wiodących Głosów" Time/Fortune/CNN.
W zasadzie większość z nas wie, co jest nie tak ze szkołą. Ciszej lub głośniej na całym świecie powtarza się hasła o tym, że szkolnictwo i edukacja w XXI wieku powinno kłaść nacisk na kreatywność, zdolność do pracy w grupie, zaś każdy uczeń powinien mieć możliwość wzmacniania swoich najlepszych stron. Uczenie się na pamięć, klepanie formułek jest już przestarzałe i… nadal trwa.
Świetnie widać to przy okazji pandemii. O ile jeszcze wiosną wiele osób próbowało wykorzystać nowe technologie, w twórczy i aktywny sposób, o tyle od września, zdalne lekcje najczęściej stały się tak atrakcyjne jak Telewizyjne Technikum Rolnicze w latach 80. Nauczyciele wysyłali uczniom sfotografowane kartki z podręczników, uczniowie odsyłali zaś wypełnione również kopie, zrobione telefonami. Do tego dochodziła atmosfera podejrzliwości, która sprawia, że w wielu szkołach uczniowie muszą mieć stale włączone kamery, żeby było widać, czy są, pracują, śpią, czy może grają z kolegami. Oto szkoła XXI wieku, zamiast na nudnej lekcji przysypiać w ostatnim rzędzie kryjąc się za plecami kolegów, teraz dzieciaki przysypiają przed kamerkami.
[...]
całość:
https://www.speculatio.pl/kreatywne-szkoly/
Ken Robinson to zdecydowanie mój ulubiony “wykładowca” platformy TEDx. Od samego początku urzekł mnie swoimi poglądami na temat systemu edukacji i problemem wykorzystywania zdolności ludzi na całym świecie, a także ciepłym poczuciem humoru i swoistym spokojem wewnętrznym, który wręcz od niego emanuje. Słucha się go naprawdę przyjemnie i z zainteresowaniem, usłyszawszy zatem ze napisał książki zabrałam się za czytanie. I tak jak myślałam, potrafi podtrzymać swój gawędziarski styl również w formie pisemnej.
Książka ma ogólnie bardzo pozytywny wydźwięk oraz mnóstwo interesujących historii z życia wziętych o tym jak ludzie odnajdywali swój sens życia wraz z pasją. Jednak ja jako czytelniczka będąca w zupełnie innej sytuacji czułam ukłucie paniki, żeby nie powiedzieć początek depresji po przeczytaniu tej książki. Jasne, autor wspomina wielokrotnie o tym, że wielu ludzi odnajduje siebie w pełni dopiero w późnych latach, że to nic straconego, że bycie w kwiecie wieku oznacza coś zgoła innego niż parędziesiąt lat temu więc ilość lat na karku traci znaczenie i tak dalej. Niemniej jednak, przedstawia on mnóstwo osób znanych na całym świecie bądź znanych tylko autorowi, które odnalazły swoje powołanie i szczęście w tak łatwy i lekki sposób, od razu wiedząc że to jest to. A człowiek po drugiej stronie książki po prostu ręce załamuje nad swoją własną sytuacją 😊
Szczególnie, że non stop w książce podkreślane jest jak bardzo ważne jest odnalezienie swojego elementu aby być szczęśliwym i spełnionym człowiekiem. Jest to mocno deprymujące i trzeba powściągnąć swoje emocje wielokrotnie żeby nie odłożyć książki do kąta. Zupełnie rozumiem, co autor chciał przekazać i w 100% się z nim zgodze, jednak na pewno nie będzie to książka uniwersalna dla każdej osoby, będącej w obojętnie jakim etapie swojej drogi. I nie zrozumcie mnie źle – dostaniemy tutaj wiele porad i wsparcia od autora, jak przetrwać i nie zwariować poszukując swojego elementu. Dostajemy też opis skąd właściwie wiedzieć że to TO, a także uspokojenie że niekoniecznie musimy z tego żyć, bo niekoniecznie pasja musi kolidować z pracą, a nawet jeśli to pracę zawsze można zmienić.
Ogólnie zatem książka jest naprawdę skarbnicą pozytywnych porad, z dodatkiem subtelnych podrzuconych gdzieniegdzie żarcików przy których nie sposób się nie uśmiechnąć, a także ogólnej życiowej mądrości autora, której po prostu nie da się zanegować. Bardzo zaluje ze nie dochodzi do żadnych pozytywnych zmian w edukacji młodych ludzi, bo nie tylko Robinson krzyczy w tej kwestii na alarm już od wielu lat. Jego argumentacja jest w zasadzie niepodważalna, a skutki obecnego stanu rzeczy widoczne gołym okiem na każdym uniwersytecie czy w dużej firmie – ludzie sobie nie radzą i są zwyczajnie nieszczęśliwi, ponieważ nie robią w życiu tego, co tak naprawdę kochają. Dlatego nogami i rękami podpisuję się pod poglądami autora tej książki, mimo że jej odbiór był dla mnie osobiście naprawdę ciężki i wymagający. Książkę jednak mogę polecić z czystym sumieniem każdemu, kto albo jest na tropie albo jest bardzo zdeterminowany do poszukiwanie własnej pasji od zaraz. Bądź też temu, kto chce się upewnić że dobrze zrobił ruszając za nią w pogoń, mały spojler – tak, ta decyzja była słuszna 😊 Zachęcam zatem do lektury, nie zawiedziecie się.